„Damnation” to dzieło szczególne w przypadku Szwedów. Było nagrywane w tym samym czasie co „Deliverance” (zresztą wydane tylko trochę później). Po raz pierwszy całkowicie pozbyto się metalu na rzecz bardzo spokojnej muzyki neoprogresywnej. (tak jakby te „spokojne” części utworów metalowych przerobić na pełną płytę) Kompozycje okazały się piękne, nienużące, dość subtelne (głos Mikaela!). Można ich słuchać godzinami i nigdy się nie znudzą. Jedyny poważniejszy zarzut dotyczy tego, że płyta właściwie nic nowego nie wnosi do gatunku. Jest po prostu jego doskonałym przedstawicielem.
Mówiłem o jednym podstawowym zarzucie, ale wspominając o wydaniu muszę jeszcze powiedzieć o drugim. Otóż nigdy nie pokuszono się na jakąś specjalną edycję tej płyty. Zawsze to były proste jewelcase’y albo digipaki. A taka płyta zasługuje na coś lepszego. Oprawa graficzna (znów Travis Smith) jest równie ładna i delikatna. Bardzo drobne, szare zarysy na białym tle. Jedynie mógłbym się przyczepić do okładki, która jest „pełna” dopiero po rozłożeniu książeczki.









Barcode / Kod kreskowy | 828768291122 |
Wytwórnia | Sony BMG Music / Music for Nations |
Nr. Katalogowy | Brak |
Wydawnictwo zawiera | Jewelcase, 16 stronicową książeczkę, płytę |
Ocena | ![]() |
Jeden komentarz na temat “Opeth – Damnation (Jewelcase, reedycja 2006) – 2003”