Nie da się ukryć, że z nowymi tworami Arjena Lucassena mam pewien problem. Pisanie muzyki w klimatach space’owych i prog-rockowych opanował on do perfekcji. Tylko że w tym wszystkim coraz częściej mam wrażenie powtarzalności. I nie chodzi tu już o specyficzny styl holendra, ale wśród jego wszystkich projektów niby koncept jest dość inny, ale porusza się on w dość ograniczonym polu. Niemniej jednak kupiłem „Victims of the Modern Age” jego już dość starego, jedno-płytowego projektu Star One, mając przy tym nadzieję na solidną porcję muzyki.
Oczywiście nie zawiodłem się – całość została bardzo starannie napisana, wyprodukowana, riffy są naprawdę fajne, zaproszeni goście-wokaliści wylewają siódme poty, power metal miesza się z progresywnie długimi utworami i solówkami na klawiszach… Ale ile razy już słyszeliśmy tego typu „dobre” płyty u Arjena? W zasadzie cały czas… Mam coraz większe wrażenie, że Arjen po prostu został rzemieślnikiem – zostając przy tym na bardzo wysokim poziomie. Ale to chyba nie jest do końca to, czego oczekuję. Szczególnie, że najdłuższy utwór (10 minutowy) strasznie się dłuży i nuży.
Płyta została uratowana przez dodatkową płytę, dołączaną do wersji limitowanej (którą posiadam). Między innymi fenomenalnymi „Closer to the Stars” i „As the Crows Dies”, które jakimś cudem zawierają o wiele więcej pasji niż podstawowy album… Po kupnie wracałem głównie do tych utworów.
Za to kwestia wydania jest o wiele prostsza: wszystko genialnie się komponuje! Po raz pierwszy widać, że książeczkę robiła osoba, która rzeczywiście zna się na rzeczy (czytaj: zna się na Photoshopie). Wyszło to naprawdę klimatycznie, szczególnie przypominając sobie arty dołączane do „Ayreonu” czy pierwszej płyty spod szyldu projektu. Kontynuacja współpracy z grafikiem od Guilt Machine to był bardzo dobry pomysł. A spięcie wszystkiego w digibook już tylko dopełniło dzieła.