Na „The Silent Force” trafiło tyle hitów grupy, że wręcz przechodzi to pojęcie. Wręcz osoby nieobeznane mogłyby pomyśleć, że jest to best-of grupy. Przynajmniej 5 utworów jest znanych z radia. Czy jest to więc komercyjny krążek? Na pewno tak, ale to nie oznacza, że nieudany. Wręcz pokusiłbym się o nazwanie go naprawdę dobrym w swoim gatunku. Sharon den Adel i spółka zadbali o połączenie piosenkowych melodii z naprawdę dobrą aranżacją orkiestralną, wszystko podając w mocno rockowych klimatach (nie piszę metalowych, żeby nie urazić wielkich fanów tego gatunku). Co równie ważne, wszystkie utwory trzymają równy poziom, nawet te, które nie dostały błogosławieństwa by pokazać się szerszej publiczności na singlach. Nie liczę tutaj dodatkowych utworów, które są b-side’ami z prawdziwego zdarzenia. Dobrze, że zostały oznaczone jako „bonusy”.
Jeśli chodzi o design: nie jest tragiczny, ale niewiele mu brakuje. Okładka jest tak bardzo nieciekawa, że na pewno bym nie zwrócił na nią uwagi przeglądając płyty w sklepie. Książeczka okazuje się tutaj składanym mini-plakatem, z przefotoszopowanym zdjęciem z jednej strony, a z drugiej upchanej tekstami. Za to najżałośniej wygląda sam tył płyty, z jeszcze gorszym zdjęciem zespołu.
Barcode / Kod kreskowy | 016861810825 |
Wytwórnia | GUN Records / Roadrunner Records |
Nr. Katalogowy | RR 8108-2 |
Wydawnictwo zawiera | Jewelcase, książeczkę rozkładaną jak plakat, płytę |
Ocena |