We’re Here Because We’re Here. O tej płycie napisano już wiele. Szczególną uwagę ogólnie ujętych mediów muzycznych, oprócz tego, że jest to album studyjny po 7 latach przerwy od wydania poprzedniego, było mocno rozreklamowana obecność Stevena Wilsona jako osoby odpowiedzialnej za miks, oraz Ville Vallo’ego (krążą legendy, że jest ktoś, kto usłyszał jego głos, schowany gdzieś głęboko w chórkach). Dla mnie krążek stał się w jakiś sposób ważny z całkiem innych powodów. A to dlatego, że dopiero zaczynałem interesować się Anathemą („We’re…” był drugim albumem, którego posłuchałem), a o Stevenie Wilsonie nie wiedziałem jeszcze nic. Jeżeli się też nie mylę, było to jedno z pierwszych wydawnictw, które miałem w 5.1. oraz w naprawdę godnej oprawie graficznej.
Muzyka? Na pierwszy rzut ucha słychać tu wręcz przesadną pielęgnację dźwięku. Na szczęście Anathema odnalazła się na tyle dobrze w stylistyce post-rockowej, że bynajmniej nie jest to dzieło puste. Po naprawdę wielu przesłuchaniach albumu, dalej mogę (i czasem to robię) wrócić do niego bez bólu. Ba, nawet z odnowieniem różnych wspomnień związanych z piosenkami. Choć wydawałoby się, że to uczucia uśpione.
Bardzo podobało mi się w „We’re here…” różnorodność w klimacie poszczególnych utworów. Słuchając płyty można balansować na sinusoidzie pozytywów i wesołości oraz przygnębiającego smutku. Przy tym niemalże ciągle jest nastrojowo, w różnym tego słowa znaczeniu.
Jeśli chodzi o wspomnianą oprawę graficzną: za aparat złapał jeden z członków zespołu i wyszło mu to na tyle dobrze, że to co znaleźliśmy na poprzednich krążkach, designowanych przecież przez niezwykle znanego artystę – Travisa Smitha – blednie. Spójność, logiczny koncept i piękno pasujące do muzyki to trzy atrybuty stanowiące o sile wydawnictwa. Szczególnie w digibooku.
Barcode / Kod kreskowy | 802644815428 |
Wytwórnia | KSCOPE Music |
Nr. Katalogowy | Kscope154 |
Wydawnictwo zawiera | 16-stronicowy Digibook z matowym papierem i trayami po bokach, 2 płyty: CD i DVD. |
Ocena |