Ten wpis to raczej oznaka desperacji. Tak, ja wciąż żyję, trochę gorzej z samym blogiem, którego przyszłość jest niezwykle trudna dla mnie do określenia.
Z płytą „Signify” mieliśmy już do czynienia w innym wpisie, ale pokusiłem się na jego pierwsze wydanie, bez „remasteru”, gdyż w tamtej edycji było słychać przestery i inne czynności pogłaśniające.
Rzeczywiście, bezremasterowa opcja zyskała na pewno na długodystansowej słuchalności, przez co wybieram ją, gdy mam ochotę na przesłuchanie całego krążka. Ale ciężko mi powiedzieć, która edycja jest „lepsza”, bowiem obie nadają się do czegoś innego. Remaster sprawił, że utwory są jakby nieco bardziej przebojowe i po prostu mocniejsze (ach, to pogłośnienie), ale potrafią przy nim wysiąść uszy przy dłuższym posiedzeniu, lub przy nazbyt głębszym skupieniu. Wersja wydana w jewelcase’ie przez Delerium Records posiada więcej słyszalnych dźwięków, jest nieco bardziej pełna, ale nie potrafi porwać w ten sam sposób co jej przerobiona bliźniaczka. Niestety jest ona obecnie nie dostępna, a wątpię by wiele osób pokusiło się na jakieś aukcjobranie. Nawet w serwisach z zakrytym jednym okiem przepaską, królują remastery. A szkoda, bo jestem zdania, że obie wersje powinny znaleźć się w bibliotece każdego słuchacza.
Co do typografii: oryginalny napis na środku płyty i nazwa zespołu w pasku bocznym wygląda na pewno tysiąc razy bardziej klimatycznie niż zunifikowane „grawery” z nowych reedycji, które troszkę nastrzępiły psychodeliczny wystrój. Teksty piosenek są niepoprawnie porozwalane w dziwaczny sposób, i ma to swój urok, choć jest zapewne koszmarem typografa (czy jak się te typy od typografii nazywają). Stara wersja opakowania ma więc jakąś taką duszę, która w magiczny sposób łączy się z resztą.
Barcode / Kod kreskowy | 5032966094521 |
Wytwórnia | Delerium Records |
Nr. Katalogowy | DELEC CD045 |
Wydawnictwo zawiera | Jewelcase, 12 stronicowa książeczka, płyta. |
Ocena |